Korzystanie z daru twórczej wyobraźni dla celów terapii i rozwoju duchowego
Ktoś, kto ulega nerwicowym lękom na ogół zdaje sobie sprawę, że jego lęk „nie ma sensu”, że nie ma związku z realnym zagrożeniem zewnętrznym. Wie, że boi się sytuacji lub przedmiotów, które tak naprawdę niczym mu nie grożą, a więc takiej reakcji nie powinny wywoływać. To jego wyobraźnia go przeraża. Wyobraźnia, która wymknęła się spod kontroli świadomego umysłu.
Również człowiek ulegający złości ( a zwłaszcza z tzw. „zakorzenionym gniewem” jak nazywa to ks. Rossetti) reaguje na swoje wyobrażenie o sytuacji. Ludzie ci skarżą się nieraz „straciłem kontrolę nad własną złością – jest silniejsza ode mnie”. Wprawdzie wypowiedź taka sugeruje niemożność opanowania emocji, ale bliższe przyjrzenie się źródłom gniewu wskazuje również jasno na rolę wyobraźni.
Kontrola nad wyobrażeniami, sterowanie i dyscyplinowanie wyobraźni jest sprawą tak samo ważną jak jej rozwijanie i stymulowanie – choć często w praktyce jest to problem zupełnie niedoceniany. Jeśli uświadomimy sobie, jak wiele jest we współczesnym świecie sztucznie produkowanych obrazów, które ją nadmiernie pobudzają, nie powinniśmy się dziwić kłopotom dzieci z koncentracją uwagi, nadpobudliwością, agresywnością czy przeżywaniem irracjonalnych lęków. Kierowania swoimi wyobrażeniami człowiek powinien się uczyć możliwie wcześnie w trosce o własne zdrowie psychiczne.
Jednak nieumiejętność obchodzenia się z darem wyobrażni dotyczy dziś często w równym stopniu dzieci co i osób bardzo już dorosłych – przy czym ci ostatni w zadziwiająco łatwy sposób uzależniają się od swoich „zewnętrznie stymulowanych” wyobrażeń. I choć człowiek dojrzały powinien umieć wznieść się ponad zniewalający nacisk swoich popędów i emocji, to jednak wszechogarniająca „kultura wizualna” znieczula nas na sygnały ostrzegawcze płynące z wnętrza: nie tylko naszego organizmu, ale wręcz z wnętrza naszego ja.
„Nie obfitość wiedzy – mówi św. Ignacy – lecz wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę” (CD 2). Konieczne jest dziś uczenie się nie tyle nowych informacji (które są już powszechnie dostępne), ale ich selekcji i kontroli, a także stawianie granic uzależniającym naszą wyobraźnię ingerencjom z zewnątrz. Uczenie się przejmowania odpowiedzialności za nasz wewnętrzny „obszar wolności” zmusza do czujności – wcześniej niż nastąpi jego zawłaszczenie, a później też nieuchronnie uzależnienie.
Z drugiej strony szereg badaczy podkreśla terapeutyczne znaczenie wyjścia poza pojęcia werbalne, poza czysto racjonalne interpretacje problemów człowieka – w stronę metafor i obrazów symbolicznych. Źródłem takich obrazów może być: teatr, film, muzyka, poezja czy sztuki plastyczne. Mogą one podsuwać nam obrazy poruszające wyobraźnię i emocje, splatające z sobą procesy poznawcze i emocjonalne. Ze względu na to, że są w stanie w krótkim czasie zintegrować wiele różnych treści i „sensów” zawartych w różnych narracjach, spełniają rolę katharsis, pozwalają człowiekowi zrzucić jakąś część obciążającego go wewnętrznego napięcia. Jednocześnie stymulując i odblokowując myślenie, dają też możliwość wprowadzenia porządku w bardzo nieraz męczącym chaosie uczuć i wartości.
Jeśli uważnie przyjrzymy się typowym sytuacjom, w których ludzie dramatycznie opowiadają o swoich krzywdach – drżąc, płacząc lub wygrażając swoim prześladowcom – możemy się zastanawiać, dlaczego takie powtarzające się odreagowania nie przynoszą im trwale spodziewanej ulgi? Wydaje się, że wszelkie okazjonalne opowieści, dla których niektórzy ciągle szukają słuchaczy, jedynie na chwilę zmniejszają doskwierający narratorowi ból, złość czy urazę. Można by wręcz wysunąć przypuszczenie, że „słowne odreagowanie” umacnia jedynie podmiot w określonej pozycji „ja”, z której to dokonuje on swoich narracji. Opowieści utrwalają jedynie istniejący już schemat interpretacji zewnętrznej sytuacji ( tj. najczęściej: zachowania innych ludzi wobec niego), a także umacnia jeden określony punkt widzenia. Opowiadający nie dopuszcza już wewnętrznego dialogu, a jego narracje stają się „przepowiadanym monologiem”. Próby podważenia schematu opartego jedynie na słowie, są mało efektywne, ponieważ są przez podmiot traktowane, jako kolejny atak na jego subiektywną prawdę. Łatwiej pomóc takiemu człowiekowi uświadomić sobie możliwości zmiany odczuwania, jeśli spróbujemy dokonać innego „rozkładu znaczeń”, jeśli uda się przepracować jego emocjonalne doświadczenie niejako na nowo, poprzez język sztuki, „która sama w sobie jest środkiem wyrazu tego, co nieświadome lub niewyrażalne”. Stwarzaniem warunków dla takich działań i proponowaniem metod możliwie najbardziej skutecznych form pracy z wyobraźnią zajmuje się arteterapia.
dr Krystyna Sztuka
Częstochowa, maj 2008
http://www.jezuici.pl/centrsi/czytelnia/Sztuka/porzadkwyobr.htm (całość artykułu do ściągnięcia - kliknij tutaj)
Żródło: http://e-dr-archiwum.jezuici.pl/modlitwa/przygotowanie/rola_wyobrazni.htm